długodystansowiec długodystansowiec
824
BLOG

MAŁEJ RUDEJ PSIEJ NIOBE

długodystansowiec długodystansowiec Rozmaitości Obserwuj notkę 12

 

,,Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie.Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie.”

 

Małej, rudej Niobe, która tak chciała być dumna ze swoich szczeniąt.

 

Był wczesny ranek. Podobny do wielu jesiennych poranków u mnie na wsi. Trochę mroczny i posępny. Całą noc padał deszcz i nad świeżo zaoranymi polami unosiła się ciężka mgła. Zimno i mokro. Kot odsypiał swoje nocne łajdactwa na komodzie a psy jeszcze pochrapywały. Długie niebotycznie łapy charta podrygiwały przez sen. Pewnie znowu śnił o polowaniu i sarnie, której mu nie pozwoliłam złapać. Niechętnie wsiadłam do samochodu aby zdążyć na wcześniej umówione spotkanie.

Za zagajnikiem, na poboczu szosy prowadzącej do kościoła zauważyłam mały rudy kłębuszek. Zwolniłam. W tym miejscu często widzę przemykające się lisy, które chyłkiem do wsi się skradają aby pod nieuwagę miejscowego burka i gospodarza kurę z kurnika wykraść. W pobliżu, w dawno opuszczonej i w pół zawalonej chacie, która gdzieś daleko od szosy wśród starych drzew przycupneła, już od dobrych paru lat mieszkają. Zawsze zwalniam tutaj, zwłaszcza wieczorem aby któregoś z tych nocnych rabusiów nie przejechać.

 

Przystanęłam. Otworzyłam okno. To nie był lis ale mała, ruda przemoknięta psina. Przestarszyła się mnie i z podkulonym ogonem odbiegła parę metrów w pole. I wtedy zobaczyłam rozjechane przez samochód martwe ciałko jej szczeniaka. Obok zatrzymał się drugi samochód. „Pani, to miastowe ją tu wyrzuciły z miotem. Ona tak przy tym małym już cztery dni leży. Na szosie przejechany leżał a ona go w pysk wzięła i na bok na trawie położyła i tak przy nim waruje”. Zawołałam ją ale była zbyt nieufna i tylko z daleka mi się przyglądała. Kiedy spróbowałam bliżej podejść uciekała. Wsiadłam więc z powrotem do samochodu i odjechałam kilka metrów dalej. Suka wróciła do martwego ciałka. Zaczęła je nosem szturchać, lizać i układać sobie na brzuchu. Nie chciała wierzyć, że już nie żyje. Padało niemiłosiernie a ona go swoim małym ciałkiem przed tym deszczem chroniła. Odjechałam nie wiedząc co zrobić aby ją złapać. 

Wracając do domu wstąpiłam do kliniki weterynaryjnej i otrzymałam silnie uspokajające tabletki, po których zjedzeniu miała zasnąć. Wtedy mogłabym ją złapac i zabrać do domu. Dostałam powójną dawkę na wypadek, gdyby pierwszej tabletki nie udało mi się w jedzeniu przemycić. Rzuciłam tabletkę zawinietą w pasztet. Głodna rzuciła się i połknęła łapczywie. Miałam godzinę czekać aż zacznie działać. Była trzecia po południu. Wyciągnęłam gazety kupione po drodze i zaczęłam czytać. Minęła godzina. Tabletki nie działają. Podaję drugą dawkę. Adrenalina bierze górę. Pies jest przemoczony, trzęsie się z zimna ale dalej trwa przy martwym szczeniaku. Gdy próbuję podejść przerażona niezmiennie ucieka. Minęło pięć godzin. Zrobiło się już ciemno. Tracę wiarę, że złapię tę małą zdesperowaną psinę. Wabię ją jeszcze raz na pasztet. Jest bardzo głodna. Podchodzi do rzuconego jej kawałka. W tym momencie zarzucam na nią kurtkę. Udało się. Teraz nawet się nie wyrywa. Dojechałam do domu i wypuszczam ją do garażu na siano. Wysuszyłam. Dałam miskę ciepłego mleka na rozgrzanie. Zaczęła się łasić. Rano już przywitała mnie merdaniem ogona. Dała się wykąpać. Pokryta liszajem wszy bez sprzeciwu znosiła zabiegi pielęgnacyjne.

Mała, dzielna psia Niobe. Trwająca przy swoich martwych szczeniakach do końca. W deszczu, zimnie i głodzie. 

Patrząc na nią przypomniała mi się „Zbyt głośna samotność” Bohumiła Hrabala. Książka, która zwaliła mnie z nóg. Hanti pracuje w składzie makulatury. Czyta wszystkie książki, które nowy komunistyczny system przeznacza na przemiał. I książki te przemieniaja jego spojrzenie na świat. Sprawiają, że zaczyna intelektualnie i moralnie dojrzewać. Gdy zawilgocony skład zasiedliły szczury Hanti wydaje im walkę. Rozgniata je z pasją prasą przeznaczoną do zgniatania makulatury. I kiedy już prawie wszystkie zostały unicestwione jeden ze starych szczurów wypowiada mu walkę rzucając się na przeciwnika w obronie swojej szczurzej rodziny. Walkę beznadziejną, z góry skazaną na przegranie. Stanął na dwóch łapkach gotowy oddać życie za ocalenie swoich pobratymców. I wtedy Hanti, który czytał Kanta, spojrzał w jego oczy. I zrozumiał, że istnieje coś więcej niż „Niebo gwiaździste nade mna i prawo moralne we mnie”. Współczucie, litość, solidarność z materią, która odczuwa cierpienie. Kiedy popatrzyłam w oczy małej, rudej, psiej Niobe poczułam to samo co Hanti: współczucie, litość i solidarność z cierpiącym stworzeniem. Solidarność z tym małym rudym ciałkiem, które nie było w stanie unieść swojego cierpienia. Solidarność matki, która również straciła dziecko. Uczucia te były jednak obce ludziom, którzy pozostawili swojego psa z młodymi na środku ruchliwej szosy aby zginął z głodu lub pod kołami samochodu.

 

Mam już bardzo dużo psów zbieranych ze stacji benzynowych, wyrzucanych na szosy, uwalnianych z łańcucha, chorych i wymagających ciagłej opieki. I chociaż bardzo bym chciała nie mogę już przyjmować nowych do swojego schroniska. Dlatego poszukuję dla małej Niobe dobrego domu. Jest dobrym, spokojnym pieskiem i będzie wiernym towarzyszem dla tego, kto okaże jej trochę uczucia, da miseczkę strawy i kocyk do spania. Miłość, którą za to otrzyma będzie... bezcenna.

   

 
 

  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości